super mam, choć nie jestem super mamą
Cześć i czołem.
Z góry zaznaczyć muszę, że to moje małe prywatne miejsce, które będę traktować trochę jak swoją najlepszą przyjaciółkę, trochę jak terapię u psychologa - będzie zupełnie niepoprawne. Niepoprawne stylistycznie, gramatycznie... Mój tok myślenia, przemyślenia, również odbiegać będą od "norm", które są stosunkowo znane. Chociaż... normy? Czym one są? Kolejnymi wyznacznikami w naszym życiu? Więc WRÓĆ, nie ograniczajmy się. Ja również w wyrażaniu siebie poprzez to miejsce nie będę się w żaden sposób ograniczać.
Aktualnie mam trudny etap, moment w swoim życiu. Można to ująć w ten sposób, że aktualnie znajduję się na emocjonalnym rozdrożu. Jest trudno, niekomfortowo i niezrozumiale. Trudne jest zlepienie siebie w docelową, stabilną całość, jeśli wszystko wkoło - łącznie z każdym centymetrem mojego ciała, jest w zupełnym nieładzie. Nic do siebie nie pasuje. To tak jak mając puzzle składające się z tysięcy części, tak podobnych a tak innych, tworzących spójne piękno. Jestem pudełkiem takich puzzli, pudełkiem z porozrzucanymi częściami, w dodatku ze zgubionymi elementami. Szukam ich, siebie. Zagubiona JA zaczynam od nowa.
Niedawno skończyłam 28 lat, z czego ostatni okres nazywam okresem wegetacji. Ostatni rok - 2018, był znaczący. Był początkiem końca, dosłownie. Ktoś mnie ugryzł, przeżuł, wypluł zdeptał i otworzył drzwi mówiąc - idź. Zdecydowałam się wyjść. Wyjść ze strefy własnego komfortu, która sprawiała mi taki paradoksalnie dyskomfort. Idę ku wolności! Wolność natomiast to niezależność, a niezależność lubię. Na tym właśnie polega ewenement mojej osoby. Pełna skrajności, brak wyśrodkowania. To jeden z elementów, nad którym powinnam dłużej się skupić. Choć lubię w sobie to szaleństwo. Na ten temat jednak rozwinę się nieco później.
Chcę być autentyczna w tym co pisze.
"Zbiór", bo tak nazwę ten poziom świadomości, zacznę od bycia prawdziwą dla siebie, od polubienia siebie - wreszcie, oraz od wybaczenia sobie. Jest mnóstwo rzeczy do przeanalizowania, trzeba tylko robić to rozsądnie. Wyciskać z wszystkiego tylko to, co dobre. Inaczej możemy wpaść w pułapkę, taką stworzoną przez samych siebie. Pułapkę irracjonalnej winy. Czerpanie dobra ze złych doświadczeń jest trudną "super mocą", jednak każdy ją ma w sobie. To trudne, ale nie niemożliwe. Więc po pierwsze: WYDOBYWAJ.
Wczoraj przeczytałam na Facebooku, tym pożeraczu czasu, fajną myśl. Mianowicie - Mówią, że "żyje się przecież raz", nie... umierasz raz, żyjesz każdego dnia.
Nie tak do tego podchodzimy, a każdego dnia żyjesz i masz prawo coś zmienić. Trzeba tylko zacząć od siebie.
Miłego dnia.